Wiersze: Martyna Niewdana

 

Ziarnko piasku.

Życie moje podobne jest do ptaka,
co pod czterema kątami nieba
utknął w dwóch światach wyobraźni-
w żadnym na stałe.

Życie moje podobne jest do burzy,
co miota gromy i szaleje z wiatrem
na sypkich klifach czasu-
by kiedyś umilknąć.

Życie moje podobne jest do pustkowia,
gdzie wśród brył lodu niemą prośbę
o okruch radości i ciepła-
rzadko ktoś słyszy.

Życie moje podobne jest do wędrowca,
co na świata wielkiej pustyni
jest tylko ziarnkiem piasku-
nikim więcej.

Radość.

Radość- to odwieczna pieśń istnienia,
Słodka krew lata na matczynym chlebie.
To zapach kwiatów na skroni uwieńczenia,
To radosna świadomość siebie.

Radość- to tajemniczy blask Księżyca,
To szmer jeziora przy świerszczy śpiewie.
To maków płomienno- różane lica,
To gwiazdy wyhaftowane na niebie.

Radość- to chęć dzielenia się słowem,
Światami wyśnionymi z baśni.
To miejsce szczęścia zwane domem,
To brak zła, okrucieństw i waśni.

Radość- to obecność innych ludzi,
To czas odmierzający nasze chwile,
To promyk słońca, który mnie budzi,
To barwne w ogrodzie motyle.

Radość- to piękne opowieści
Przytaczane przy blasku ogniska,
To szum rzeki, co górski śpiew mieści,
To pomocna dłoń przyjacielska.

Radość – to zapach chleba o świcie,
Z pszenicznej mąki zrodzonego.
To błękit nieba w lata wykwicie
I wspomnienia czasu minionego.

Tyle w życiu śmiechu i radości.
Tyle pieśni i błogiego milczenia.
W wierszach też radość gości
I pieśni pisze o cudzie istnienia.

Górnik.

Górniku, jak co dzień wstałeś
Do pracy- sensu twego życia.
Kilka chwil Panu Bogu oddałeś,
Dziękując za możliwość bycia.

Na pożegnanie ucałowałeś
Syna swego i kochaną żonę.
Z komórki ciężki kilof zabrałeś,
Zapisując kolejną Życia stronę.

Pod ziemię na szychtę zjechałeś,
By zebrać bezcenne Natury dary.
Modlitwę gorącą na ustach miałeś
Do patronki swej- Świętej Barbary.

Ochoczo kilof podniosłeś
I ręka twa skale cios zadała.
Po raz ostatni oczy podniosłeś,
Gdy ziemia nagle zadrżała.

Ktoś cię odkopał szybkim dłoni ruchem
Pełen nadziei, że nie zginąłeś.
Lecz ty nic nie wiedziałeś, bo duchem
W Niebie wieczną szychtę powziąłeś.

A teraz proszę, daj górnikowi Panie
Na wieki błogi i słodki spoczynek.
Niechże mu policzony zostanie
Za dobre każdy miłosierny uczynek.

Zauroczenie.

Sierpniowy zachód ozłocił jej lice,
Radość wpajając w policzki rumiane.
Tak pięknie błyszczą jego źrenice,
Gdy patrzy w jej oczy zakochane.

Tak nieśmiało dotyka jej dłoni,
Bojąc się, że może ją spłoszyć,
Rozpływa się w tajemnej toni,
Pozwalając myślom się rozproszyć.

I mówić chce, lecz nie wie o czym,
Tysiące słów fruwa w jego głowie.
Umilkł i uśmiechem swym uroczym
Oddać chce radość w każdym jej słowie.

Lecz oto zegar- pacholę czasu,
Cicho wybił godzinę rozstania.
Bezlitosny, zgasił zawczasu
Szczęścia chwilę i radość trwania.

Ostatnie słowo na pożegnanie,
Smutne spojrzenie w jego oczy .
Odeszła, lecz kiedy dzień nastanie,
Znów usłyszy jego głos uroczy.

Modlitwa.

Tych dni, co toną w mroku zapomnienia,
Tych dni, co się kończą cichym łkaniem,
Tych dni, co są bez krzty zrozumienia-
Tych dni lękam się mój Panie…

Tego śmiechu, co sprawcą jest cierpienia,
Tego śmiechu, co ma być poniewieraniem,
Tego śmiechu, co udręką w chwili odrzucenia-
Tego śmiechu lękam się mój Panie…

Od tej ciszy, co czterema kątami samotności,
Od tej ciszy, co w nadziei na nic jest czekaniem,
Od tej ciszy, co regułą ma być codzienności-
Od tej ciszy zachowaj mnie Panie…

Od tego słowa, co ma szarpać serce,
Od tego słowa, co jest podeptaniem,
Od tego słowa, co rozłączy ręce-
Od tego słowa zachowaj mnie Panie…

Ten każdy gest, którego nie było,
Ten każdy gest, którego zabraknie,
Ten każdy gest, którym się raniło-
Ten każdy gest racz przebaczyć Panie…

Ten czas, gdy nic się nie robiło,
Ten czas, co nie był miłowaniem,
Ten czas, który się trwoniło-
Ten czas racz przebaczyć Panie…

Życie moje, za które Ci dziękuję,
Życie moje, co jest radowaniem,
Życie moje, którego nie pojmuję-
Życie moje w Twoich rękach Panie…

  • „Życie”
  • Pędzą gdzieś ludzie daleko lub blisko,
  • Po jakieś papiery, ktoś gdzieś się wymądrza,
  • Tam śmiech, tu mgła unosi się nisko-
  • Wszyscy pospołu gnają i nikt nie nadąża.
  • Marzenia chcą łowić i zdobywać góry,
  • W pół drogi znaleźć tę drugą połowę-
  • Wszystko chaos zalewa jak te czarne chmury
  • Obmywają deszczem kocią, senną głowę…
  • I ja z nimi gnam i gonię marzenia,
  • Te same co oni mam chmury nad głową.
  • I świat tak samo pędzi i wciąż się zmienia-
  • Złamane myśli nic tu nie pomogą.
  • Lecz kiedy czas spowalnia wskazówki
  • I mrok swój powóz nad ulicą toczy,
  • Zdejmuję z twarzy kamienne, szare mrówki,
  • Co tłoczą „zwyczajne” w moje senne oczy.
  • Wtedy pochylam się nad baśnią Andersena,
  • Tą o jętce, co latem o świcie się rodzi,
  • Jeden dzień żyje, o zmierzchu umiera-
  • Lecz szczęśliwa do raju odchodzi.
  • A my?- z nami to czasem różnie bywa,
  • Gdy pojmiemy, nim kwiaty schylą główki,
  • Że przeminie to, co teraz się zdobywa,
  • A życie nasze krótsze niż dzień jednodniówki.

„Wiersz”

Bo widzisz, wiersz jest… jak muzyka w locie,

Co szukała na Ziemi namiastki raju.

Przebyła już biedna mil siedmiokrocie,

Aż zmęczona przycupnęła sobie przy ruczaju.

A ruczaj, widząc, że lotem zmęczona,

Cicho jej stopy chłodził miękką wodą,

Drzewa, by ją osłonić, chyliły ramiona,

Słonko nie padało na twarzyczkę młodą.

Usnęła muzyka- mech ją miękki tulił,

A ziemia nad nią cichutko czuwała,

By czuła się tak dobrze jak w rękach matuli,

Czuje się bezpieczna dziecina mała.

I śniła się jej pięciolinia wersów,

Poeta z piórem, co je składał w dźwięki,

By ze słów skradzionych, ze starych frazesów,

Ułożyć słowa nowej, duchowej piosenki.

Tak jest z wierszami, co muzyką poety

Gdy je pieśniarz składa w serca wasze-

Niechciane odlecą, nie wrócą niestety,

Przyjęte w lesie-sercu zostaną na zawsze.

(Piórko7)