Rys historyczny Przyborowa

 

„Mój ósmy cud świata”

Wiesz, mam taki mój własny, mały świat-
Zwykłe góry- niby nic wielkiego.
I taką ścieżkę mam znajomą i polny kwiat,
Cichy szum wiatru, garść żwiru rzecznego.

Ale wiesz… te góry są czasem jak teatr,
Gdy w tęczę blasków Słońce je ubiera.
Drzewa są wtedy aktorami, scenarzystą- wiatr,
A każdy dzień- jak nowa premiera.

I wiesz, są też noce. Noce spokojne, ale nie ciche,
Bo w lesie czasem pohukuje sowa,
A w sadzie chroboczą jakieś mary liche
I zda Ci się czasem, że nie szelest to- a słowa.

To legendy szepczą tak do ucha…
Legendy, a może gwiazdy… strumienie?-
Nie wiem, ale gdy się ich posłucha,
Czasem magią jest zwykłe milczenie.

Wiesz, góry mają swój, tylko swój zapach-
Taki zwyczajny, ciepły zapach ziemi.
I głos. Głos wiatru w świerkach, jodłach
I takie piękne oczy z zieleni.

W moich górach wciąż żyją legendy,
O Babiej Górze, wygnanych z karczmy diabłach.
Wiesz, najpiękniej szepczą te gawędy,
Gdy czasem ognisko zapłonie na halach.

Wiem, że na świecie jest tyle dowodów,
Że są miejsca z pięknych- najpiękniejsze,
Ale wiesz, ze wszystkich siedmiu świata cudów,
Ja mam swój ósmy: te moje góry- najzwyklejsze.

(Piórko 7)

Położenie geograficzne

Przyborów to gęsto zabudowana wieś położona na wysokości 490-520 m n. p. m., ciągnąca się wzdłuż zakola rzeki Koszarawy, na pograniczu Beskidu Żywieckiego i Beskidu Średniego.

Wieś położona jest w województwie śląskim, w powiecie żywieckim, w gminie Jeleśnia. Leży 19 km na południowy wschód od Żywca, nad rzeką Koszarawą1. Drugą rzeką płynącą przez Przyborów, a wpadającą do rzeki Koszarawy jest Przybyłka.

Przyborów posiada spore walory krajobrazowe i klimatyczne, stanowi też punkt wyjściowy w Beskid Żywiecki i Beskid Średni. Stąd wychodzą szlaki na pobliskie szczyty, takie jak Lachów Groń, Lasek, czy w kierunku Mędralowej, a także szlak na Babią Górę.

Pochodzenie nazwy wsi i osadnictwo na

 prawie wołoskim.

Andrzej Komoniecki w „Dziejopisie żywieckim” podaje: ” Przyborów, iż przy borze osadzona jest”.

    Pochodzenie nazwy wsi Przyborów tłumaczy się na dwa sposoby:

  • Wieś osadzona jest na terenach dawnej Puszczy Karpackiej, w której znajdował się olbrzymi bór jodłowo-bukowy i przy tym borze założono wieś;
  • W mowie potocznej Przyborowa „bory” to tereny podmokłe. Wiele jest w tej wsi nazw miejsc związanych z wodą, np. „Moczarki”, „Młaki”, „Do potoka”, „U źródłeł”, „Na borku”, „Do wielkiego boru”. Nazwa wsi może pochodzić od założenia jej przy terenach mokrych, czyli przy borach.

Wieś została założona przez pasterzy wołoskich, którzy po wielu wiekach wędrówek dotarli w Beskid Zachodni, a wywodzili się z dwóch odłamów tj. ze wschodniego rumuńskiego i zachodniego węgierskiego. Podstawowym zajęciem wołochów było pasterstwo, dlatego w potocznej mowie „wołoch” znaczy pasterz. Utrzymywali się z hodowli kóz i specjalnego gatunku owiec, zwanych wałaszkami. Zwierzęta te wypasano na halach.

Wołoskimi wsiami nazywano osady założone na tzw. prawie wołoskim. Pod koniec wędrówek Wołosi budowali domy w dolinach nad rzekami. Od wiosny do jesieni wędrowali z owcami w góry i cerchlili, wypalali i karczowali lasy, na zimę wracali. Cerchlenie, zwane obrączkowaniem, polegało na obdarciu pnia drzewa z kory tuż nad ziemią do wysokości człowieka. Tak okaleczone drzewo szybko usychało. Po roku następowało kontrolowane wypalanie lasu i tak powstawała polana. Cyrhla, w mowie potocznej cyrla- to polana powstała po wykarczowaniu lasu. Pędziwszy owce na hale, Wołosi brali ze sobą przeznaczony na zasiew jęczmień zmieszany z owsem, a przy szałasach zakładali gospodarstwa i pola orne. Przebywając wiele miesięcy w górach, budowali także szałasy i szopy. Na halach w dorzeczu Koszarawy budowano wyjątkowe i niespotykane nigdzie indziej szałasy pasterskie o asymetrycznym dachu pokrytym gontami, który nakrywał kwadratowe pomieszczenie. Większa część dachu nazywała się kolebą, a mniejsza nadwatrzem. Koleba wspierała się na trzech belkach, położonych na zrąb. Trzy wyższe boki bacówki zrobione były z zaplatanych desek, łupanych siekierą. Nadwatrze ochraniało szałas od przodu i w tej części szałasu paliło się ognisko usytuowane w najwyższej części szałasu. Były to lekkie szałasy, a przez to łatwe od przeniesienia wraz z koszarem. Głównym zajęciem pastrerzy wołoskich był wypas owiec i bydła, a także wyrób gontów i krokwi oraz spław drewna. Już w XVI wieku zaczęli wędrować tylko w określone miejsca do wypasu owiec, a na zimę wracali do stałych osad. Zaczęła wzrastać ich liczba, a tereny do wypasu kurczyły się. Na przełomie XVI i XVII w. nastąpił największy rozwój pasterstwa owczego. Najwięcej cerhli pastwiskowych powstawało w XVII wieku w obszarze podreglowym, ponieważ powiększanie polan przynosiło wtedy zysk.

Najstarszą formą osadnictwa w dorzeczu Koszarawy były zarębki. Powstawały one przy łęgach na wyrębach leśnych poprzez zagospodarowanie karczowisk. Wg spisu wsi Państwa Żywieckiego z 1608 roku Przyborów figuruje jako jedna z 23 wsi, przynależnych do tego państwa. Właścicielami Państwa Żywieckiego byli wtedy Komorowscy.

Wśród tych wsi większość stanowiły obszary zlokalizowane w centralnej części kotliny, których powstanie wiąże się z okresem starszej fali osadniczej. Wsie te wykorzystując dla swego rozwoju najlepsze warunki jak dogodność położenia czy urodzajność gleby, niejako predestynowały ich mieszkańców do zajmowania się produkcją rolniczą.

Z tej racji wsie te nazywano rolnymi.  Przyborów był więc wsią rolną.

W związku z procesami osadniczymi i powstawaniem folwarków został dokonany podział dóbr żywieckich na 6 kompletów folwarcznych zwanych kluczami. Przyborów został włączony do klucza obszarskiego, zwanego zamkowym, z folwarkiem w Sporyszu.

Historia

Najstarsza wzmianka dotycząca Przyborowa pochodzi z 1562 roku. Ówczesny pan włości żywieckich- Jan Komorowski- nadał miastu Żywiec nowy przywilej. Jan Komoniecki w „Dziejopisie żywieckim” tak go opisał: ” Także Koszorawę rzekę miastu dał, iż prawo ma zapisane w przywileju swoim głównym, że wolno mieszczanom ku swemu stołu w rzekach różnych we środy i piątki ryby łowić. Tedy chcąc pokój od nich w rzece swej najgłówniejszej Sole uczynić, dał i darował wiecznemi czasy na własne już dziedzictwo rzekę Koszorawę, począwszy od ujścia tej Koszorawy aż do ujścia rzeki Przybyłki (która wpada w pół wsi Przyborowa do rzeki Koszorawy). Wymówiwszy tę kondycyją, jeśliby dwu łososi mieszczanie zabili, tedy ich zawsze mają być dwa onym, a trzeci panu dziedzicznemu; za którego łososia powinien pan dać nieco zań za pracą, ninie i w potomne czasy.”

W 1574 roku Krzysztof Komorowski nakazał sprzedawać Wałasom sery i oscypki w Żywcu. W „Dziejopisie…” czytamy: „Toż się ma rozumieć i o Wałasach, którzy nabiały, masła, syry, bryndze nigdzie indziej tylko w Żywcu sprzedawać mają.” Nakaz ten dotyczył również górali z Przyborowa.

Mieszkańcy wsi mieli też obowiązek chodzić do spustu drzewa i spławiania go Koszarawą do przystani w Żywcu. Do połowy XVI wieku życie gospodarcze w górach podlegało prawu zwyczajowemu, każdy z mieszkańców mógł bez ograniczeń korzystać z dóbr natury. Właściciele Żywiecczyzny w XVII wieku zmienili to, a górale jako wspólnota utracili prawo wyboru własnego sędziego wojewody, zwanego „wajdą”. Służbę dworską na pańskich halach zaczął pełnić majerz, dozorca wszystkich szałasów, mający do pomocy owczarzy. Wajda,  dawniej niezależny i szanowany wśród górali, musiał składać przysięgę na Boga przed panem dóbr żywieckich. Utworzono służbę administracyjną i leśną, a wajda był odpowiedzialny za egzekwowanie i przestrzeganie nakazów i zakazów. Kontrolował ścinkę i spław drzewa. Na początku sąd odbywał się w domu wajdy dwa razy w roku i dopiero pod koniec XVII wieku zbierał się na stałe na zamku żywieckim. Wojewoda, czyli wajda przewodniczył dalej sądom wałaskim, ale jego pozycja na zamku szybko została osłabiona. Najstarszy akt prawny, wydany przez Jana Kazimierza w roku 1667, nakazywał wojewodom cztery razy w roku odprawiać swoje sądy z udziałem 12 przysięgłych, nigdy nie karanych, którzy pełnili swoje funkcje dożywotnio. A oto skład sądu wałaskiego z roku 1686: ” Urząd postanowiony wałaski, przysieżnych numero 12, referendarz y pisarz: Jędrzy Skrzyp z Sopotnie, Jan Janoszek z Kosioraw, Woyciech Mendrala z Przyborowa, Matusz Woytasz z Kamesnice, Jakub Kamiński z Przyborowa, Klimont Gora z Krzyzowey, Bartosz Szczotka z Milówki, Woyciech Lach z Ujsoł, Thomas Bury z Soli, Klimek Juraszek z Jelesni, Stanisław Bąk z Radziechow, Jan Midor z Pietrzykowicz, referendarz Sebastian Szczotka z Milówki, pisarz Jakub Słowik z Jelesnie.”

Wg ustnych podań starszych ludzi z Przyborowa, na tzw. cerli Cudzichowej, znajdującej się u podnóża góry, zwanej Łoskiem, znajdował się dawny dwór wajdy

Dwór wołoski.
                        W tym miejscu stał dwór wołoski.

Przyborowskiego, którego zbójcy zabili w okolicach Koszarawy. Do dzisiejszego dnia na tej cerli znajduje się zasypana  studnia,  która  stała  przy  dworze , a miejsce ,  na którym stał dwór jest częścią pola ornego.

W drugiej połowie XVI wieku właściciele Państwa Żywieckiego, w celu zwiększenia swoich dochodów zaczęli wprowadzać gospodarkę folwarczną. Pierwszy folwark, zwany obszarskim lub inaczej zamkowym, powstał w  Sporyszu, na prawym brzegu Koszarawy w 1568 roku. Jego założycielami byli Krzysztof i Jan Spytek Komorowscy. Folwark obejmował wsie położone na wschód od Żywca: Sporysz, Trzebinię, Świnną, Sopotnię Małą, Przyborów, Sienną, położoną na zachód od Żywca i Przyłęków. Wtedy to nastąpił szybki wzrost obciążeń w postaci powinności, danin w naturze i różnych form obróbki pańszczyźnianej, a proces ten zakończył się bezwzględnym przypisaniem chłopa do pańskiej ziemi.  Folwark stał się źródłem dużych dochodów, płynących ze sprzedaży zboża. Zboże hodowane w folwarkach przerabiano w gorzelniach. W XVII w. zamek dysponował 6 młynami: w Żywcu, Zabłociu, Jeleśni, Trzebinii, Przyborowie i w Wieprzu.

Przyborowski chłop przypisany do pańskiej ziemi, podobnie jak chłopi we wszystkich folwarkach, musiał wypełniać wszelkie, nałożone na niego powinności. Pasterska ludność była zmuszona do porzucenia polan i hal górskich oraz rezygnacji z koczowniczego trybu życia. Dało to początek wielu wsiom zarębnym na Żywiecczyźnie. Pasterstwo i szałaśnictwo stało się ich zajęciem sezonowym. Każdy chłop, w zależności od tego, czy był na roli, półrolku, zarębnikiem, czy komornikiem, miał określony przez swojego pana tygodniowy wymiar pańszczyzny, czynsz w naturaliach lub czynsz pieniężny oraz inne posługi na rzecz dworu, czyli swojego pana. Na tych, którzy się temu sprzeciwiali czekały srogie kary. Panowie na zamku żywieckim od 1448 roku na mocy przywileju nadanego przez księcia oświęcimskiego Przemysława mieli prawo skazywać na śmierć przez ścięcie lub powieszenie schwytanych i w miejskim więzieniu osadzonych przestępców. Więzienia tymczasowe zakładano w folwarkach. Był to najczęściej spichlerz lub chlew. Pręgierz w folwarku to słup wkopany w ziemię. W Żywcu do pręgi ustawionej na rynku przybijano ucięte skazańcom ręce, nogi i uszy. Śmiercią karano za większość kradzieży pańskiego mienia, m.in. ryb, zboża, a także za paserstwo. Nierówność wobec prawa była rażąca. Andrzej Komoniecki w „Dziejopisie…” napisał, że Melchior Gąsior z Przyborowa „zginął za rabunki nocne egzekwowan. Któremu na teatrum w rynku pasy dwa udarto, a potem go żywo w koło wpleciono.”

W tym czasie nastąpił wzrost zbiegostwa górali z Państwa Żywieckiego. Dobra te sąsiadowały z państwem orawskim na całej jego zachodniej granicy, aż po Babią Górę. W Jeleśni w 1604 roku doszło do pierwszych zatargów pomiędzy Komorowskim, a panem Orawy- Jerzym Thurzonem i jego synem Emerykiem. W spór wciągnięty został król Zygmunt III i cesarz Maciej Habsburg, król Węgier. Z Jeleśni, Krzyżowej i Przyborowa, wg szacunków samego Komorowskiego liczba uciekinierów wyniosła około 400 osób. Zbiegli górale zakładali polskie wioski na Orawie. Jerzy Thurzo życzliwie ułatwiał im ucieczkę, podstawiając na granicy wozy, aby mogli zabrać jak najwięcej dobytku i bydła. W odwecie Komorowski napadł na Polhorę i uprowadził jej mieszkańców z całym dobytkiem, we wsi został tylko sołtys i dwaj ubodzy górale. W 1618 roku, nie mogąc odzyskać zbiegów, kazał pojmać chłopów orawskich, przybywających do Żywca i Bielska. W zamian za to strażnicy orawscy na jarmarku w Jabłonce aresztowali górali i napadli na Jeleśnię, Przyborów i Milówkę, uprowadzając z tych wiosek ludzi i bydło. Po interwencji króla Zygmunta III i groźbie otwartej wojny z sąsiadem, palatynem węgierskim hrabią Forgachem, Komorowski oddał poddanych orawskich Thurzonowi, a ten zwrócił uprowadzonych górali.

Na wskutek dużego zadłużenia Państwa Żywieckiego przez Mikołaja Komorowskiego w 1623 roku włości żywieckie wykupiła królowa Konstancja, żona króla Zygmunta III z domu Habsburgów, a następnie podarowała je królowi Janowi Kazimierzowi. Po oszacowaniu przez komisarzy królowej Konstancji w 1629 roku w Przyborowie było 41 „dymów”. Górale z Przyborowa oddawali po wiertelu owsa rocznie z roli (tj. 16 garnców= ok. 60 l) i po kwarcie masła. Zarębnicy chodzili do spustu drewna dwa razy w roku. Od każdej półroli spławiano 5 bali, a od roli 1 taflę, tj. 10 bali.

Latem 1655 roku armia szwedzka, dowodzona przez króla Karola X Gustawa, zaatakowała Rzeczpospolitą. Król Jan Kazimierz wraz z dworem zmuszony był do opuszczenia kraju. Kiedy wojska szwedzkie dotarły pod Żywiec, górale żywieccy, skupieni w chłopskich oddziałach partyzanckich, dzielnie bronili Żywiecczyzny. Na pograniczu Jeleśni i Przyborowa doszło do ostrej walki górali żywieckich ze Szwedami, w wyniku której było wielu zabitych po obu stronach. Jednym z górali był Mikołaj Jodłowiec, młynarz z Przyborowa, który podobno  osłonił króla przed atakującym Szwedem, odpierając jego atak, a następnie pomagał w ułatwieniu ucieczki królowi. Miejsce bitwy zostało upamiętnione obeliskiem, zachowanym do dzisiejszego dnia. Podobne dwa obeliski znajdują się w Jeleśni i jeden w Hucisku.

Rysunek 1 Obelisk upamiętniający wydarzenia z 1655 roku.(fot. własna)
Obelisk upamiętniający wydarzenia z 1655 roku.(fot. własna)

W roku 1669 będąc ponownie przejazdem w Żywcu, Jan Kazimierz wystawił przywilej Mikołajowi Jodłowcowi, młynarzowi z Przyborowa. Król Jan Kazimierz zwolnił Jodłowca i jego braci od pańszczyzny i innych powinności na rzecz zamku. Wyraził także wolę, ażeby tenże Jodłowiec nadal utrzymywał w Przyborowie młyn z walkownią oraz przylegającymi do niego gruntami oraz halę Mulczelnik i polanę w Kamiennej. Otrzymał także przyzwolenie na osadzenie przy młynie kowala dla wygody swojej i sąsiadów.

 

 

 

Nagrodził też innych chłopów, ale ich nazwisk nigdzie nie zapisano.

Wg podań król Jan Kazimierz nadał wsi pieczęć, na której widnieje pięciopałkowa korona, a Przyborów od tej pory zyskał miano wsi koronnej i do końca rządów króla Jana Kazimierza wieś podobno była zwolniona z pańszczyzny.

Wkrótce po zakończeniu wojny ze Szwecją, na żywieczczyznę padły nowe nieszczęścia. Tym razem ich przyczyną było wojsko polskie. Skarb państwa był pusty i wojsko nie otrzymywało należnego mu żołdu. W 1661 roku, w celu wyegzekwowania należnego żołdu zawiązywało konfederację i na własną rękę wybierało od mieszkańców wsi i miast zaległy żołd, czyli tzw. „chleby”. Przez dwa lata w sposób brutalny i okrutny konfederaci najeżdżali na wsie i miasta, rabowali i łupili w sposób bezwzględny, doprowadzając ludność do skrajnej nędzy i ubóstwa. Żywiecczyzna, pomimo, że była prywatną własnością Króla Jana Kazimierza, nie uniknęła najazdu skonfederowanych wojsk. Na początku 1662 roku na Żywiecczyznę przybyła ekspedycja wojskowa, celem wymuszenia okupu. Rabunkiem i grabieżą zostały objęte wsie Żywiecczyzny.

Przedmiotem kradzieży były przede wszystkim: konie, bydło, trzoda chlewna, drób, zboże, masło, sery, bryndza, zabierano także wozy, siekiery, łańcuchy i inne sprzęty gospodarstwa domowego. Widząc to mieszczanie żywieccy przygotowywali się do obrony. Na szczycie Grojca usypali szańce. Wówczas to dla przepędzenia żołnierzy wykorzystano zbójników Krzyśka i Koczura za cenę bezkarnego powrotu do dawnego trybu życia. Ci skrzyknęli kilkudziesięciu towarzyszy i chłopów z okolicznych wiosek, napadli na rozespanych konfederatów i zmusili ich do ucieczki. W obawie przed zemstą starosta żywiecki książę Czartoryski poprosił króla o posiłki. Jan Kazimierz wysłał do Żywca niezwłocznie 200 osobowy oddział pod dowództwem porucznika Stefana Bidzińskiego, upoważniając go zarazem do wybierania „chlebów” na utrzymanie tego wojska. Pomoc ta jak się wkrótce okazało, stała się kolejnym nieszczęściem dla żywieckich chłopów. Królewski porucznik pozwalał sobie na wybieranie od chłopów o wiele więcej niż pozwalał na to uniwersał królewski. Doprowadziło to do buntu w Jeleśni i zorganizowania tam zbrojnego oporu. W dolinie rzeki Koszarawy, przy stromej skarpie pod Mutnem zbudowali szańce i postawili warty. Byli wśród nich zasłużeni weterani wojny Szwedzkiej, m. in. Mikołaj Jodłowiec z Przyborowa. Przeciwko zbuntowanym chłopom wyruszyli żołnierze por. Bidzińskiego. Rozlewowi bratniej krwi zapobiegł ksiądz Stanisław Kaszkowic, który podjął się roli rozjemcy. Nakłonił on chłopów do rezygnacji z walki i rozejścia się do domów pod warunkiem, że ich dotychczasowy opór pójdzie w zapomnienie, a wojska Bidzińskiego opuszczą Żywiecczyznę. Chłopi ufni w autorytet księdza Kaszkowica, zrezygnowali z walki i rozeszli się do domów. Dufny Bidziński nie zastosował się do ustaleń rokowań, podpalił domy górali w Mutnym i w Jeleśni, ponadto polecił pojmać przywódców buntu, w tym  Mikołaja Jodłowca z Przyborowa, nagrodzonego przez króla specjalnym przywilejem za zasługi w walce ze Szwedami i kazał ich wtrącić do lochów w zamku żywieckim. Wyznaczony przez Bidzińskiego sąd mieszczański, pod presją wojska, wydał na uwięzionych wyrok kary śmierci. Ci sami sędziowie, świadomi surowego wyroku, nakłonili skazańców do wniesienia apelacji do króla Jana Kazimierza, że por. Bidziński na więcej sobie pozwalał, niż było to przyzwolone w uniwersale. Odwołanie przyniosło rychły skutek. Król skazanych polecił uwolnić, a chorągwi por. Bidzińskiego Żywiecczyznę opuścić.

Rysunek 2 Pieczęć Przyborowa z 1834 roku.
Pieczęć Przyborowa z 1834 roku.
Rysunek 3 Dokument z pieczęcią Przyborowa z 1834 roku.
Dokument z pieczęcią Przyborowa z 1834 roku.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Skutki pobytu na Żywiecczyźnie oddziałów wojsk Szwedzkich, wojsk konfederowanych, a następnie oddziału por. Bidzińskiego były przyczyną spustoszenia i ruiny setek gospodarstw, szczególnie na wsi. Wiele domów zostało spalonych i zniszczonych, a gospodarstwa zostały doszczętnie ograbione. Stan kmiecy na Żywiecczyźnie dał dowody wierności królowi, umiłowania wolności i poszanowania suwerenności państwa. Była okazja i szansa wydźwignięcia chłopstwa z upodlenia i nadania mu należytej godności i pozycji w państwie, ale egoistycznie nastawionej szlachty na taki gest nie było stać. Nic więc dziwnego, że zrujnowani chłopi, nie widząc sposobu na odbudowanie swoich gospodarstw i bezpieczne bytowanie na tej ziemi, zbiegali na pobliski Śląsk, Orawę lub Morawę.  Jakby tego było mało, sejm w roku 1662 i ponownie w 1673 uchwalił nadzwyczajne, nagłówne (podatek od osoby), na wyrównywanie zaległego żołdu skonfederowanym wojskom. Nie mogąc utrzymać takiego jarzma wielu górali (w tym górale z Przyborowa), uciekało w góry i oddawało się w opiekę harnasiom, pod których komendą tworzyły się grupy zbójnickie. Chłopi z Przyborowa, w dalszym ciągu pozostawali poddanymi panów żywieckich.

W 1675 roku dobra żywieckie wykupił kanclerz wielki koronny magnat Jan Wielopolski, a po jego śmierci w 1688 roku dobra te przejął jego syn Franciszek Wielopolski. W latach 1704-1715 na jego polecenie na zamku zostały sporządzone inwentarze dóbr państwa żywieckiego.

Wieś powoźna1 Przyborów w 1712 roku liczyła: 21 ról, 11 chałup, 2 zagrody i 2 młyny. Górale z tej wsi sprzęgali konie i dostarczali z żup w Wieliczce rocznie 126 beczek soli. Młynarzem był Tomek Kowal i Jodłowiec. Kazimierz Kamieński był karczmarzem pańskim, a sołtysem był Mateusz Łobas, dzięki temu był zwolniony od podatków na rzecz skarbca dworskiego. Górale z Przyborowa jeden dzień w tygodniu pracowali na pańskim folwarku, a za drugi musieli płacić. Od piły tartacznej półrolnik płacił 2 zł 15 gr. Do zamku w Żywcu dostarczano: 44 kury, 42 gęsi, 42 kapłony, 10 kop i 30 sztuk jaj, jarzębie i cielę. Przed 1 marca na brzeg Koszarawy lub do piły górale z Przyborowa dostarczali: „płatowizn drzewa 42 tafle, 40 tramów grubego drzewa i 40 siąg szczapu do piły pańskiej”. Ponadto jedną furmankę drzew na zamek i do folwarku jeleśniańskiego. Cesarz austriacki Józef II zamiast danin w 1782 roku wprowadził podatki, ale właściciel folwarków miał prawo do wprowadzania dodatkowych robót na rzecz dworu.

Wg inwentarza państwa żywieckiego z 1715 roku w Przyborowie było 41 rolników, którzy siedzieli na półrolkach, płacili najmowanego po zł 24, za oprawę przędzy po zł 1 gr 7, 5, pilnego po zł 2 gr 15 uiszczali, tytułem dawnej daniny w naturze, za gęś po gr 25, za kapłona po gr 20, za kurę po gr 10, za kopę jaj po gr 5, wywozili z lasów po 1 tramie i po 1 siądze szczepu, nadto użytkujący polany uiszczali z nich opłaty.

Po śmierci Franciszka Wielopolskiego, a następnie jego żony Anny Lubomirskiej w roku 1740 doszło do pierwszego podziału państwa żywieckiego pomiędzy ich synów: Karola, Jana i Hieronima. Karol otrzymał Żywiec z kluczami folwarcznymi: obszarskim (sporyskim), jeleśniańskim, starożywieckim, lipowskim, wieprzskim i węgiersko-górskim. Przyborów, należąc do klucza obszarskiego, przeszedł na własność Karola, a po jego śmierci jego syna Ignacego.

XVIII-wieczny chłop przyborowski był niepiśmienny, ciemny analfabeta, nie znający dalszej okolicy, nie służył w wojsku, które dopiero po 1772 roku; już pod austriackim zaborem było dla niektórych pewną szkołą życia, obycia i szerszym spojrzeniem na świat. Poddany chłop  przyborowski w wieku XVIII traktowany był przez swoich panów, nadzorców, administratorów folwarcznych jak bydle pańszczyźniane. Wszyscy oni mieli nad chłopem wszechwładzę sądową i właścicielską. Mogli oni wszyscy ingerować w sferę życia prywatnego, osobistego swoich poddanych. Nikt nie troszczył się o jego wykształcenie, wychowanie moralne, czy kształtowanie obyczajów. Nie czyniło tego państwo, bo nie było szkół, budynków szkolnych i nauczycieli (pierwsza szkoła w Przyborowie została założona pomiędzy 1907 a 1914 rokiem). Cały ten obowiązek troski o lud zepchnięto na barki duchowieństwa, które zadaniu temu też nie mogło sprostać ze względu na szczupłość kadr oraz rozległe, wielowioskowe parafie.

W okresie poprzedzającym I rozbiór Polski miała miejsce tzw. konfederacja barska. Jej przywództwo, zwane generalnością, miało siedzibę w Białej. W okolicy stacjonowały wojska konfederackie i walczące z nimi wojska rosyjskie.

Mieszkańcy Podbeskidzia, szczególnie chłopi (również chłopi w Przyborowie) ponosili z tego tytułu podwójne ciężary: podatki rządowe, kontrybucje ściągane przez konfederatów i Rosjan. A wszystko to dla Polski zakończyło się tragicznym I rozbiorem w roku 1772.
Ziemia żywiecka włączona została w skład cesarstwa austryjackiego, z cesarzową Marią Teresą na czele. Ziemie Żywiecczyzny pod zaborem austriackim zwane  były Galicją. Do Małopolski wkroczył 24-tysięczny korpus wojsk austriackich. Chłopi z Przyborowa dowiedzieli się o tym z listu czytanego z ambony w czasie nabożeństwa w kościele Św. Wojciecha w Jeleśni. Ten przykry dla ówczesnego państwa polskiego fakt przyjęli oni z ulgą, ponieważ położony został kres udrękom i kontrybucjom nakładanym przez wojska konfederackie, a poza tym zaczęły następować zmiany we wzajemnych relacjach dziedzic – chłop na korzyść chłopa.

W stosunkach społeczno-gospodarczych upadł system feudalny, a z nim uprzywilejowana rola szlachty i Kościoła.

Wielu chłopów z Żywiecczyzny zostało przymusem zwerbowanych do wojska austriackiego (tzw. branka). Chłopi z Przyborowa unikali branki, uciekając w lasy. Ci, którym się to nie udało, w wojsku austriackim służyli po 10, 12, a nawet i więcej lat.

Ten los nie ominął również mojego pra-pra-pradziadka- Józefa Mędrali. Jednakże los się do niego w pewnym sensie uśmiechnął, gdyż został adiutantem cesarza Franciszka Józefa. Jak głosi słowny przekaz opowiadany z dziada, pradziada w mojej rodzinie, pra-pra-pradziadek Józef był ulubieńcem cesarza. Często powtarzana jest anegdota, że cesarz lubił ze swoim adiutantem prowadzić prywatne rozmowy. Podobno pozwolił mu nawet raz usiąść na swoim tronie w Wiedniu. Stąd często śmiano się, że „przyborowski chłop zasiadał na cesarskim tronie”. Po powrocie do Przyborowa, pra-pra-pradziadek został wójtem Gminy Przyborów, o czym świadczy dokument rodzinny z 1834 roku.

Jako ciekawostkę chcę tu umieścić fakt, iż dwie lipy, które rosną do tej pory w moim ogrodzie (wg przekazu rodzinnego) stanowiły bramę wjazdową do włości ówczesnego wójta Józefa Mędrali.

Dwie najstarsze lipy w Przyborowie.
Dwie najstarsze lipy w Przyborowie w przysiółku Mędralów.

Wiek tych lip szacuje się obecnie na około 250-300 lat. Rozwijając dalej tą historię, chcę nadmienić, że pra-pra-pradziadek Józef ożenił się ze Słowianką Katarzyną z domu Niewdana, która niestety nie obdarzyła go potomstwem.  Małżeństwo wzięło na wychowanie przedślubnego syna Józefa Mędrali- Jana Niewdanę (jak ówcześnie mówiono „howańca”).

Howaniec- mój pra-pradziadek Jan Niewdana również nie uniknął branki do wojska austriackiego, w którym służył 12 lat i 3 miesiące, o czym świadczy dokument z 1890 roku.

 

 

 

Również jego syn, a mój pradziadek Józef Niewdana został powołany do wojska austriackiego. Walczył w obronie Lwowa.

Untitled-27

1 2

Zdjęcie ze szpitala polowego mojego pradziadka Józefa Niewdany inwalidy wojennego z 1916 roku.(fot. własna)

 

 

Na wskutek odniesionych ran, po długim pobycie w szpitalu, został zwolniony z wojska jako inwalida wojenny w 1916 roku.

Patent uwłaszczeniowy z dnia 17 kwietnia 1848 roku znosił poddaństwo, deklarował chłopu wolność osobistą, zwalniał go od odrabiania pańszczyzny, nadawał prawo bezwzględnej własności użytkowanej ziemi, zwalniał od obowiązku służby we dworze, zbierania dla dworu grzybów, jagód, raków, ślimaków, karmienia psów, posług myśliwskich, danin, czynszów, przymusowego zakupu piwa i wódki w pańskiej karczmie. Chłopi utracili prawo zbierania kwiatów i pasienia bydła po ugorach i ścierniskach gruntów dworskich. Uwłaszczenie chłopów w Galicji nie naruszyło istniejącego podziału ziemi na chłopską i dworską.1

Chłop stał się co prawda właścicielem niewielkiego kawałka ziemi, ale równocześnie pozbawiony był gotówki tak potrzebnej do uruchomienia własnego gospodarstwa oraz lasów i pastwisk. Dwór przestał się chłopem interesować, a chłop pozostawiony został sam sobie, ciemny analfabeta, zabobonny, wierzący w gusła i czary, nie mający pojęcia o otaczającym go świecie.

Metody uprawy ziemi w Przyborowie były przestarzałe, plony niskie, gleby nawożono obornikiem tylko raz na kilka lat, pola były zaperzone, narzędzia rolnicze prymitywne, wozy drewniane, koła często bose, pługi z wyjątkiem radła drewniane, brony drewniane.

Chata z XIX W.

Chłopska chata z XIX wieku.

Drewniane chaty z XIX w Przyborowie.

Chaty chłopskie były kurne, bez kominów, kryte gontem, bez podłóg i mebli stolarskiej roboty. Łóżka, jeżeli były, przeznaczone były dla rodziców, dzieci sypiały „w nogach” lub na piecu, który był do tego celu odpowiednio przystosowany. Izbę oświetlano łuczywem. Dopiero w drugiej połowie XIX w. chłopi zaczęli budować drewniane chaty z kominami, kryte gontami. Chata góralska z II połowy XIX wieku była już budynkiem dwuizbowym. W starych domach dach był czterospadowy i posiadał duży okap. Szeroki okap powstawał przez wypuszczenie krokwi do wysokości powały lub przez ich przedłużenie za pomocą przypuśnic, belek wspierających się górnym końcem na krokwiach, dolnym na strześniku- grubej żerdzi.  Znacznie później pojawiły się dwuspadowe, naczółkowe dachy o dwóch połaciach podłużnych w kształcie trapezu i dwóch połaciach bocznych w kształcie trójkąta. Strome dachy pokrywano gontem. Kalenice, czyli szczyt dachu, nakrywano także gontami. Małe okna były umieszczane zwykle od strony południowej i wschodniej. Obok pojedynczych zaczęły występować także okna bliźniacze.

Wiele z nich zachowało się do dnia dzisiejszego.

Pożywienie chłopskie było niskokaloryczne, monotonne i prymitywne w sposobie przyrządzania. Popularnym jedzeniem były prażuchy. Mięso w rodzinie spożywane było od święta, a masło i jaja szły do sprzedaży. W XIX wieku popularne w górach stały się ziemniaki i kapusta. Rośliną gęsto uprawianą był len. W zimowe wieczory kobiety przędły na kołowrotkach lub wrzecionach.

Zwijały nić w kluby i odnosiły do knapów. Gotowy produkt sprzedawano, by za zarobiony w ten sposób grosz sprostać podstawowym wydatkom domowym. Innym zajęciem przyborowskich góralek było przędzenie nici z owczej wełny. Tak jak dla góralek kądziel, dla chłopów przyborowskich zajęciem w porze zimowej była praca w lesie, ścinka i zrywka drzewa, a wiosną, kiedy rzeki wezbrały, młodzi górale szli na flis. Najpierw budowali tratwy i tafle, by następnie rwącą rzeką Koszarawą z olbrzymim zyskiem spławiać drewno do Soły, a nią do Wisły pod Oświęcim. Niejeden z nich to wielce ryzykowne zajęcie przypłacił życiem.

Najbardziej znanym i najdłużej zajmującym się pasterstwem bacą był Jan Kalika (ur.w 1880 r.), zwany też Ladzikiem, Madziarem lub Dziadem, który mając 75 lat był jeszcze w pełni sił i mieszkał na Moczarkach (przysiółek Przyborowa). Od 15 roku życia owczarzył on po halach na Jałowcu, a zakończył bacowanie na hali Kubulkowej, a jego stado liczyło do 600 owiec. 

Dla porównania w roku 1790 pogłowie owiec góralskich folwarku jeleśniańskiego w 9 wsiach wynosiło około 9000 sztuk, z czego w Przyborowie 1242 sztuki .

Ladzik był znanym i sławnym bacą zarówno pod Pilskiem, Babią, jak i na Orawie. Po porady związane z wypasem owiec udawali się do niego owczarze z różnych stron Żywiecczyzny. Każdy baca musiał być po trochu weterynarzem i lekarzem. Chore owce leczył sinym kamieniem (Dawna nazwa pentahydratu siarczanu miedzi), parzoną brzeziną, okładami z ciepłego mleka i sadłem ważonym w Środę Popielcową. Przed ukąszeniem żmiji owce chroniło okadzenie poświęconym chrzanem. Miejsce ukąszenia baca zalewał żentycą i odmawiał modlitwę. Czasami w stadzie była koza, zwana prowodyrką, za którą szło stado, umiejętnie unikając węży. O bacach można było usłyszeć różne historie, nawet to, że byli czarodziejami. Na halach zawsze była pod ręką butelka swojskiej okowity, co rozwiązywało języki, a dziwne opowieści stawały się coraz bardziej rzeczywiste, np. zdarzyło się, że raz padło Ladzikowi i jego wspólnikowi 100 owiec. Kiedy przyszedł Ladzik, trzasnął w głowę jedną z owiec palicą, a wtedy wszystkie inne wstały.
Ladzik zbierał przeróżne zioła na Babiej, a zioła te zadawał, jak mu ktoś w drogę wszedł. Jego owce dawały 2 razy więcej mleka niż inne. Słynna była jego przygoda z muzyką i zepsutymi skrzypcami na weselu Karlusia. Trzeba mu było postawiś pół litra, aby skrzypce odczarował. Jego czarodziejska moc wynikała z dobrej znajomości natury ludzkiej, poszanowania tradycji i życia w zgodzie z otaczającym go niezwykłym światem Beskidu Wysokiego.

karczma

Dawna Karczma w Przyborowie.

Przebywał on często w karczmie w Przyborowie, prowadzonej przez Żydówkę Litmankę. Pewnego razu wprowadził on konia do karczmy.

Koń oczywiście podniósł ogon, a Ladzik honorowo za szkodę zapłacił. Zbyt długo pił i stawał się zbyt natarczywy, a Litmanka wmawiała mu, że koń mu w tym czasie zamarznie.

Potrafił przepić ostatnie reńskie co do grosza, często sobie przy tym podśpiewując.
Karczmę w Przyborowie Litmanka prowadziła prawie do II wojny światowej. Mieszkanka Przyborowa Józefa Niewdana (moja babcia, ur.w 1929r.) wspomina, że u Litmanki można było nabyć różne rzeczy. Kiedy zabrakło ludziom pieniędzy, często ludzie brali na borg (kredyt), np. mąkę kukurydzianą, z której wypiekali chleb. Nie był on najlepszy i często się sypał, ale kiedy głód zaglądał ludziom w oczy, stawał się rarytasem. Babcia wspomina także, że kiedy chciała kupić zeszyt, a nie miała pieniędzy dawano jej w domu jajko i Litmanka przyjmowała je zamiast pieniędzy.
W okresie rządów Wielopolskich powstała huta w Węgierskiej Górce, do której dostarczano rudę tzw. darniową w celu uzyskania żelaza. W tym czasie powstała kopalnia odkrywkowa rudy żelaza w Przyborowie. Górale przyborowscy dostarczali tę rudę do Węgierskiej Górki furmankami, najkrótszą drogą przez Jeleśnię
i Juszczynę.
W Przyborowie znajdował się kamieniołom, gdzie łamano kamień na potrzeby dworu. Obecnie miejsca te zostały zarośnięte świerkami. Wieś posiadała również olejarnię, do której chłopi zanosili siemię lniane, które przerabiano na olej do celów spożywczych (np. omasta do kapusty z ziemniakami).

 

Żywieckie dobra Wielopolskich uległy rozproszeniu na skutek podziałów rodzinnych, następnie, jako zadłużone, przeszły w ręce wierzycieli. Część Przyborowa zakupiła Anna Cieńska za 83 663 zł reńskie. W roku 1814-15 Przyborów zakupił Albrecht Kazimierz Wettin. Następnie w 1848 roku Przyborów staje się własnością feldmarszałka austriackiego Albrechta Fryderyka Habsburga, a po jego śmierci Karola Stefana Habsburga w 1895 roku. Po śmierci Karola Stefana Habsburga w 1933 roku, Przyborów staje się własnością jego syna Karola Olbrachta.

Za rządów Albrechta górale byli systematycznie usuwani z ich gruntów, pastwisk, polan i łąk, gdyż Albrecht przeznaczył je pod zalesienie. Zabronił też góralom nieodpłatnego brania drewna na własne potrzeby.

Habsburgowie żywieccy w kolejnych dziesięcioleciach wykupywali hale i polany, sadzili na nich lichy, przynoszący szybki zysk las. Wcześniej zaborca układem z 1800 roku, wprowa-dzonym w życie z pomocą wojska, zabrał góralom 4000 mórg pastwisk. Spór z góralami o pastwiska trwał aż do połowy XIX  wieku.
W 1917 roku zakończył się trwający 109 lat proces tworzenia wielkiej fortuny Habsburgów. W 1918 roku galicyjskie dobra rolno-leśne wynosiły 53 263 ha, w tym 48 446 ha lasów. Pobierane z lasów drzewo przecierane było do celów handlowych w trzech tartakach parowych oraz w tartakach wodnych, w
 tym w Przyborowie.


W Przyborowie w kotlince zwanej Jałowiec Habsburgowie wybudowali budynek nadleśnictwa. Nad drzwiami znajdowała się tabliczka z napisem: Erzherzog Albrecht( arcy-książę Albrecht). On gajówkę wybudował, jego to były lasy i dalsze od Makowa po południową granicę grzbietu Beskidów i po Śląsk. Po nim dziedziczył je Arcyksiążę Karol Stefan
 z Żywca.

Budynek leśniczówki Habsburgów nad rzeką Przybyłka.

 W skład gajówki wchodziły 3 pokoje o wysokości 3,3 metra usytuowane w szeregu i kuchnia, do której przylegała spiżarnia. Z korytarza w kształcie litery L wchodziło się do kancelarii. Korytarz miał sklepienie zrobione z cegły, reszta z drewna. Budynek przykrywał oryginalny i unikatowy dwuspadowy dach drewniany. Przed domem gajowego był sztuczny staw, utworzony przez murowaną zaporę na potoku, z otworem zamykanym śluzą. Na zatrzymaną wodę rzucano szczapy, otwierano śluzę i spławiano drewno do Pólhory, gdzie przy moście znajdował się tartak pod Jałowcem. W 1924 roku w tym miejscu znajdowała się już ruina, resztki po śluzie.
Habsburgowie prowadzili rabunkową gospodarkę leśną. 11% mieszkańców Żywiecczyzny pracowało na stałe w lasach, a liczba ta sezonowo dwukrotnie wzrastała. Przed I wojną światową w dobrach żywieckich były jeszcze resztki lasów pierwotnych (dawnej Puszczy Karpackiej), których średni wiek przekraczał 200 lat. Górale z Przyborowa byli zatrudniani do robót w lasach habsburskich, gdzie wycinali potężne jodły, buki, dęby, sosny i świerki. Wozili drewno do tartaku i składów na stacji kolejowej w Jeleśni. Gospodarkę rabunkową prowadził również zaborca austriacki. Dla szybkiego zysku pod koniec XIX wieku, w miejsca, gdzie dawniej rosły wielowiekowe buki i jodły, po ich wycięciu zakładał plantacje świerkowe. Nowy las świerkowy, rosnący w górach, narażony na gwałtowne wichry, ulewy i duże opady śniegu, ulegał szybko zniszczeniu. Dopiero  arcyksiążę Karol Stefan, aby temu zapobiec, kazał sadzić pasy ochronne: modrzewiowe, limbowe, jodłowe; sadzono też daglezję zwaną jedlicą i sosnę. Skutki rabunkowej gospodarki leśnej odbijały się na życiu mieszkańców, gdyż w czasie przewlekłych deszczów rzeki Koszarawa i Przybyłka stawały się prawdziwym zagrożeniem dla ludności Przyborowa. Rzeki rwały przed sobą co popadnie, niosąc drzewa z korzeniami, dachy stodół, a zdarzało się, że porywały ze sobą żywy inwentarz: krowy, owce drób.
11 marca 1913 roku z inicjatywy aptekarza Juliusza Łopatki powstaje  w Żywcu Związek Strzelecki.  Związek prowadził działalność w zakresie wychowania fizycznego i przysposobienia wojskowego. Zrzeszał on pozaszkolną, przedpoborową młodzież, głównie wiejską i rzemieślniczą. Był ściśle związany z obozem Józefa Piłsudskiego. Oddział tego związku powstał również w Przyborowie.
Kiedy wybuchła I wojna światowa i J. Piłsudzki formował ochotnicze oddziały do walki o wolność, oddziały „Strzelca” z Jeleśni, Przyborowa i Sopotni Małej wyruszyły do Legionów Polski. W upalne południe 7.08.1914 roku I Kompania Strzelców- 127 młodych ludzi z Żywca i okolicznych wiosek, pod dowództwem Leonarda Rybarskiego wyruszyła do walki o Polskę. Wraz z wojną do rodzin przyborowskich zawitała bieda. Mężczyźni z jednej strony zasilali armię austriacką przez przymusowy pobór, a inni, choć nieliczni- Legiony Piłsudskiego. Utrzymanie rodzin, prowadzenie gospodarstwa rolnego i domowego spadło teraz na barki
 kobiet, starców i małoletnich dzieci.
Po zakończeniu wojny w 1918 roku przez Przyborów przeszła epidemia grypy, zwana „hiszpanką”. W pierwszej kolejności choroba ta atakowała walczących na frontach wojny żołnierzy, podatnych ze względu na wycięczenie trudami wojny. Powróciwszy z wojny do domu, zarażali swych bliskich. Podobne żniwo zbierała inna choroba, zwana „czerwonką”.
Po wojnie dokonano nowego podziału administracyjnego. Reaktywowany został powiat żywiecki, który został włączony do województwa krakowskiego. Tym samym Przyborów od tej pory należał do powiatu żywieckiego i województwa krakowskiego.
Wg danych z GUS z 1925 roku Przyborów liczył 1911 mieszkańców, w tym 6 wyznania mojżeszowego.
Wraz z wybudowaniem lini kolejowej Żywiec- Sucha przez Jeleśnię rozwinęła się turystyka górska w stronę Babiej Góry. Szczególne zainteresowanie górami i aktywnym wypoczynkiem przypadło na II połowę XIX wieku.

W tedy też powstaje schronisko na Markowych Szczawinach pod Babią Górą i wytycza się szlaki turystyczne na Babią Górę. Z Jeleśni przez Przyborów, Głuchaczki, Cyl, Bronę prowadziły szlaki w kolorze czarnym i czerwonym. W okresie międzywojennym transport turystów odbywał się z Jeleśni przez Przyborów doliną Jałowca na Cyl i Bronę. Górale z Przyborowa podjeżdżali furmankami na stację w Jeleśni i podwozili ich na szlak turystyczny. Do Przyborowa przybywali również letnicy. U Jerzego Muszika znajdowała się stacja turystyczna TKN (Towarzystwo Krzewienia Narciarstwa) z 20 łóżkami do spania. Latem frekwencja wynosiła ok. 150 osób. Dojazd furmanką z dworca kolejowego w Jeleśni kosztował 1,50 zł. W kilku willach było 80 miejsc do dyspozycji i tańsze noclegi u górali. Utrzymanie dzienne kosztowało 3,50 zł, a czynsz za pokój 25 zł. W Przyborowie turyści nocowali również w gajówce wybudowanej przez Habsburgów, w której mieszkał gajowy Czul (Gaćka) z żoną.
W okresie dwudziestolecia międzywojennego Przyborów należał do zbiorczej gminy w Jeleśni.

Życie mieszkańców Przyborowa tak opisał Jalu Kurek w powieści „Janosik„: „To było zajęcie godne górala. Wszyscy mieszkańcy tych okolic byli raczej drwalami, pasterzami, kłusownikami, przemytnikami, handlarzami, wyrobnikami sezonowymi, a najmniej rolnikami. Ciągnęło ich bardziej wychodźstwo, robota w mieście, handel, coś, z czego był natychmiastowy zarobek. Tęsknili do gotówki, chętniej garnęli się do tartaku, niż do żniw. Niektórzy wyrabiali udatnie z drzewa naczynia domowe, sprzęty gospodarskie oraz zabawki dla dzieci i sami  roznosili je po jarmarkach. Zbierali jagody i grzyby, sprzedając je po letniskach. Zimą łazili po nizinach z wszelakim towarem wsi; na wiosnę, gdy zbliżała się pora orania i siewu, wracali w góry od Krakowa i Katowic, sprzedawszy swoje cebrzyki, łyżki, przynosząc z dołu pieniądze i rozmaite choroby.”

Chłopi pracowali przy drzewie w tartaku w Przyborowie i w Jeleśni. Tartak w Przyborowie był nieduży. Zatrudniał około 20 ludzi. Zarabiali uczciwą dniówkę 3 zł.

Ci, którzy pracowali na tartaku jeleśniańskim, nawet jeśli tartak stał, bo piły były w naprawie, byli zatrudniani nadal przy porządkowaniu klocowiska, przy pracy na rampie kolejowej, przy ładowaniu desek. Połowa załogi była zajęta w lesie ścinaniem i dowozem drzewa. Warunki były cięższe, choć płaca lepsza.
Również w okresie dwudziestolecia międzywojennego Habsburgowie wycięli potężne połacie dawnego boru. Jalu Kurek w powieści „Janosik” tak ubolewa nad ginącym, pradawnym leśnym borem:
„Ponad pół mili od najbliższych osad ludzkich leżały Głuchaczki. Sześć gospodarstw rozrzuconych na polanie, na której przed dwu laty chwiały się wysokopienne jedlice. Od północy przysiółek związany był z Przyborowem wąskimi nitkami ścieżek jak siatką czułych nerwów; zresztą zewsząd otaczała go dokładnie knieja. Tu jeszcze dochowały się resztki dawnych borów, ostatki dumnej wspaniałości. Gdzie indziej przy poręczniejszych dolinach strzelisty starodrzew został poszarpany i wywieziony do tartaków. To, co narosło przez wieki, zginęło w ciągu tygodni od siekiery i piły. Stary świat umierał, deptany morderczą stopą zwycięzców.” W innym miejscu powieści pisze:„Pod Starym Groniem rosła gruba jodła, której pień opasywało rękoma dookoła 7 chłopów. Miała mieć 600 lat.
– Wszystkie górne lasy były samosiejne. Gajowi Habsburga nie sadzili ich w szkółkach. Ani im wicher nie dał rady. A teraz?
-Teraz my im damy radę.- rzekli dwaj młodzieńcy.(…) Wieczorem przyciągnęli smykiem dwie piękne jedlice spod Barańcowego Potoku.”

Wspomniany przysiółek Głuchaczki, należący do Przyborowa, położony jest na wysokości 832 m n.p.m. Jest to przełęcz położona pomiędzy Mędralową, a Jaworzyną. Przełęcz znajduje się na granicy polsko-słowackiej. Na polską stronę w północno-zachodnim kierunku spływa spod przełęczy potok Przybyłka, po słowackiej stronie zaś potok Jałowiecki (Polhoranka).
Nazwa przełęczy pochodzi od znajdującego się na niej do końca lat 30. XX wieku przysiółka Guchaczki, ta zaś pochodzi od nazwiska Głuchaczek.
Przed I wojną światową był osadą całkowicie odciętą od świata, przed domami znajdowała się granica węgierska. Rodził się tam jedynie owies i ziemniaki. Kapusta nigdy nie zdążyła się zwinąć. Z drzew owocowała tylko trześnia, a żniwa zaczynały się w połowie września. Drogą wozową schodziło się z Głuchaczek do karczemki J. Niewdany, skąd było już niedaleko do Przyborowa. Jalu Kurek tak pisze o Głuchaczkach:
„Maleńki przysiółek należący do wsi Przyborów, odpryśnięty daleko od osad ludzkich, na zboczach Cylu, którą to nazwą oznacza się drugi, mniejszy szczyt Babiej Góry.”
Przed II wojną światową na Głuchaczkach mieszkało 6 rodzin.

Archiwalny art. nt. Głuchaczek.

W 1937 roku zaproponowano im opuszczenie Głuchaczek i objęcie gospodarstw w Wejherowie nad morzem. Część z nich zgodziła się na taką wymianę. Jednakże nie długo nacieszyli się nowymi gospodarstwami. Kiedy wybuchła wojna, Niemcy kazali im opuścić tereny w Wejherowie. Niektórzy z nich ponownie powrócili do Przyborowa. Obecnie przysiółek jest jednym z punktów przelotowych szlaku, prowadzącego z Babiej Góry na Pilsko. Na przełęczy w okresie letnim (lipiec-sierpień) od 1992 roku funkcjonuje ogólnodostępna, studencka baza namiotowa „Głuchaczki”, prowadzona przez Studenckie Koło Przewodników Beskidzkich z Katowic w ramach Oddziału Międzyuczelnianego PTTK w Katowicach.
Do obrony południowej granicy Polski i formowania armii Kraków przystąpiono po wydaniu rozkazu marszałka Rydza- Śmigłego w dniu 23.03.1939 roku. Udział w działaniach obronnych na terenie Żywiecczyzny wzięła I. Brygada Górska KOP (Korpus Ochrony Pogranicza) pod dowództwem płk. dpl. Janusza Gaładyka, która wchodziła w skład Grupy Operacyjnej Bielsko Armii Kraków, którą dowodził gen. Antoni Szylling. Jej zadaniem było zorganizowanie obrony na odcinku od Żywca do Rabki na południowym skrzydle armii. I. Brygada Górska obsadziła 3 odcinki obronne, w tym odcinek „Żywiec”, gdzie główne punkty oporu znajdowały się w Węgierskiej Górce, Jeleśni i Korbielowie.

W kwietniu 1939 roku przystąpiono do budowy rygli obronnych. Aby ułatwić transport materiałów położono tory kolejki wąskotorowej, prowadzącej ze stacji Jeleśnia. Rozdzielała się ona przy rynku w ogrodzie plebańskim na linie prowadzące do Przyborowa i Krzyżowej. Budowę schronów prowadziły wojska inżynieryjno-saperskie pod dowództwem mjr Śliwińskiego. Pracowano na okrągło dniami i nocami. Ścinano drzewa w lasach przy granicy, kopano rowy i stawiano zasieki z drutu kolczastego.
W Przyborowie dla obrony prowadzącej do Suchej zdążono wybudować 2 bunkry (planowano 5), które obsadzono 2 plutonami 152 kompani fortecznej „Jeleśnia”. Wsparcie artyleryjskie stanowiła siódma bateria polowa, wyposażona w 4 armaty 75mm  (d-ca Kazimierz Sych), a znajdująca się na granicy Jeleśni.
Do chwili wybuchu wojny bunkrów nie zdołano w pełni wyposażyć. Nie założono obrotowych wież pancernych oraz osłon dla działek i cekaemów. Nie było oświetlenia, wentylacji, wody pitnej, kanalizacji ani łączności. Batalion „Wilejka”, którym dowodził mjr Wacław Kuferski, 
Patrolował granice od Pilska po Babią Górę.

 Budynek, w którym mieściło się gestapo. Przysiółek Cudzichów.(fot. własna)


1 września 1939 roku pozycje I. Brygady Górskiej zaatakowały 4 niemieckie dywizje. 2. Pułk Piechoty KOP bronił się w dolinie Koszarawy przed atakiem niemieckiej 7 Bawarskiej Dywizji Piechoty. Niemcy po przekroczeniu granicy zachowywali się spokojnie i prowadzili działania rozpoznawcze. Jedynie pod Babią Górą doszło do wymiany ognia z małym oddziałem niemieckiej piechoty górskiej. W nocy z 2 na 3 września płk. Gaładyk rozkazał swoim oddziałom opuścić dolinę rzeki Koszarawy. Nieatakowany batalion „Wilejka” odjechał wieczorem 2 września pociągiem z Jeleśni do Suchej.
Niemcy w dniu 2 września zajęli Jeleśnię, a także Przyborów i ruszyli na Suchą. W październiku  Przyborów wraz z całą Żywiecczyzną włączono w granice III Rzeszy. Wkrótce potem przeprowadzono policyjny spis ludności, zwany „palcówką”, gdyż odpowiedni dokument podpisywano odciskiem palca.
W 1940 roku Niemcy zaczęli wysiedlenie ludności z Jeleśni i okolicznych wsi. Przyborów nie został objęty wysiedleniem, jednakże rodzinę Żydówki Litmanki Niemcy przetransportowali do getta w Żywcu, a w późniejszym czasie do obozu w Oświęcimiu. Z całej rodziny uratowała się tylko córka Raizia, która powróciła do Przyborowa w jakiś czas po zakończeniu wojny.
Oto jak wspomina czasy okupacji moja babcia Józefa Niewdana.

Na wieść o rozpoczęciu wojny wystraszeni ludzie w Przyborowie zabierali ze sobą podręczny dobytek i uchodzili na swoje polany w góry1 i tam czekali na wieści ze wsi. Zorientowawszy się, że Niemcy w miarę spokojnie zajęli wieś, po jakimś czasie wracali do domów. Życie w zasadzie toczyło się jak poprzednio.
Niemcy zajęli budynek leśniczówki (obecne przedszkole), a potem przenieśli się do budynku Wrzeszczów.  Tutaj podczas całej okupacji gestapo prowadziło przesłuchania miejscowej ludności. W piwnicach tego domu mieściło się więzienie. W czasie przesłuchań brutalnie bito opornych, często doprowadzając do ich skatowania. Tutaj też zapadały decyzje o wywożeniu winnych do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu.
Jedną z pierwszych osób, które zostały stracone w Oświęcimiu był dyrektor tutejszej szkoły. Wraz z jednym z mieszkańców ze Śląska, który przebywał w Przyborowie, słuchał wiadomości z zagranicznych stacji w radiu, co było kategorycznie zakazane. Został podmeldowany przez miejscowego konfidenta, po czym, po „przesłuchaniu” , odesłano go do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie został stracony.
Podobny los spotkał innego mieszkańca Przyborowa, J. Mędralę, który potajemnie wywoził produkty mleczarskie, które sprzedawał w Bielsku. Tam nabywał płótno i inne materiały potrzebne w gospodarstwie i po przywiezieniu ich do Przyborowa odstępował je innym mieszkańcom za pieniądze lub produkty żywnościowe, wyrabiane w gospodarstwach (handel wymienny). Ktoś z miejscowych doniósł na niego Niemcom. Po aresztowaniu i przesłuchaniu został przewieziony do oświęcimskiego obozu, gdzie został stracony.
Nie wszystkim mieszkańcom Przyborowa opłaciły się donosy. Babcia wspomina, że jedna z kobiet próbowała coś donieść Niemcom na swoich sąsiadów, ale Niemiec nie rozumiał po polsku. Rozkazał innemu Polakowi, który znał język niemiecki, tłumaczyć, co kobieta mówi. Polak, nie chcąc donosić na swoich, przetłumaczył, że kobieta pyta się, kiedy się wojna skończy. Wtedy rozzłoszczony Niemiec dotkliwie spoliczkował kobietę i odesłał do domu.
Ludność była też objęta wywozem na roboty do Niemiec. Niewielu z nich wróciło po wojnie do Przyborowa, a ci, którzy powrócili, długo wspominali nieludzkie traktowanie ich przez niemieckich baerów, np. nie żyjąca już Maria Pindel została tak pobita po głowie przez Niemca, u którego służyła, że urazy spowodowały u niej zaniki pamięci i upośledzenie umysłowe.
Restrykcje miejscowej ludności łączyły się np. z obowiązkiem zgłaszania ilości posiadanego inwentarza. Nie wolno było bez zgłoszenia dokonywać uboju zwierząt (często czyniono to potajemnie, w ukryciu, nocą), a w razie gdy zwierzę zdechło trzeba je było pokazać władzom niemieckim, co zostało odnotowane.

Pomnik rozstrzelanych policjantów i tablica z ich nazwiskami.(fot. własna)

 

 

 

 

 

 

Dla żołnierzy niemieckich obok drogi do Przybyłki został wybudowany barak. Miejscowa ludność zobowiązana była do zanoszenia Niemcom żywności w postaci ziemniaków, mleka, masła, serów, jarzyn. Babcia wspomina, że jako młoda dziewczyna często zanosiła do baraku mleko, a kucharki, które gotowały Niemcom oddawały im resztki dla bydła i świń.
Niemcy kontynuowali rozpoczętą wcześniej przez Habsburgów rabunko-wą gospodarkę okolicznych lasów. Zatrudniali miejscowych mężczyzn do wyrębu drzew i ich obróbki. Codzien-nie jechały wozy, wywożące olbrzym-mie bale drewna na stację kolejową w Jeleśni, gdzie były przeładowywane do pociągów towarowych. Każdy mieszkaniec Przyborowa posiadający konia, miał wyznaczoną ilość kubików drewna do przewiezienia na stację, czego Niemcy skrupulatnie pilnowali. Po II wojnie światowej po dawnej Puszczy Karpackiej pozostały tylko niewielkie resztki. W tej chwili z dawnych, liczących 600 i 700 lat jodeł zachowały się tylko pojedyncze drzewa.
Babcia wspomina również, że kiedy zaczynała się wojna i szła do szkoły, w czasie drogi spotkała Niemca, któremu grzecznie powiedziała po polsku „Dzień dobry!”. Wówczas Niemiec z ogromną złością krzyknął na nią po niemiecku, że mówi się „Hi Hitler!”. Roztrzęsiona i wystraszona uciekła w kierunku szkoły.
13 września 1944 roku w Jeleśni w rynku awaryjnie lądował amerykański bombowiec Liberator B-24, noszący imię „Dinah Might”. Samolot ten po zbombardowaniu zakładów chemicznych IG Farben w Oświęcimiu został trafiony przez niemiecką obronę przeciwlotniczą. Pocisk uszkodził oba silniki, z których jeden zaczął się palić. Liberatora ostrzelała niemiecka bateria znajdująca się nad Huciskiem i Pewlą Wielką. Samolot skierował się w stronę Przyborowa. Krążąc, jakby szukając odpowiedniego miejsca do lądowania, nad lasem zrzucił 2 lub 3 bomby, za Przyborowem skręcił nad Pewlą Wielką i skierował się w stronę Jeleśni, gdzie awaryjnie lądował. Podczas lądowania samolot uderzył w niewielki wzniesienie i przełamał się. 23 letni nawigator Leo Deitz zginął na miejscu, a chwilę później bombowiec ugrzązł w kartoflisku. Wcześniej część załogi, która wyskoczyła na spadochronach uratowała się dzięki ucieczce w las i przejściu na stronę czechosłowacką.
Kiedy nadszedł front, Niemcy zaczęli się ukrywać w pobliskich lasach. Rosjanie nadchodzili od strony Lachowic i Koszarawy. W tym czasie mieszkańcy Przyborowa utworzyli miejscową policję w tym samym budynku Wrzeszczów, w którym wcześniej urzędował gestapowiec z niemieckimi żołnierzami. Kiedy Niemcy ponownie odbili budynek, zabrali wszystkich policjantów, wyprowadzili w las i rozstrzelali. Po wojnie pamięć o nich mieszkańcy Przyborowa uczcili pomnikiem, który znajduje się przed budynkiem obecnego przedszkola. Przyborów został wyzwolony 12 lutego 1945 roku. Barak, w którym w czasie wojny mieszkali Niemcy, został przejęty przez Rosjan. Znajdowała się w nim spora ilość amunicji i broni. Prawdopodobnie jeden z Rosjan doprowadził do zapalenia się materiałów wybuchowych, co spowodowało eksplozję i zapalenie się budynku. Po wojnie resztki baraku zostały rozebrane.
W czasie frontu budynek szkoły spłonął i od tego czasu dzieci do szkoły nie uczęszczały. Po wojnie nauka odbywała się w budynku leśniczówki (obecne przedszkole). Szkołą wtedy kierowała pani Białek. Nauka trwała 6 lat, a kto chciał, musiał kończyć siódmą klasę w Jeleśni, oddalonej o 6 km od Przyborowa. Drugim budynkiem, w którym odbywała się nauka był barak poniemiecki przywieziony z Koszarawy po wojnie, wystawiony naprzeciw gajówki w Przybyłce. Na górze mieściło się mieszkanie dla nauczyciela, a na dole klasy. Uczęszczały tam dzieci z Moczarek i Głuchaczek.
Z budową nowej szkoły podstawowej w Przyborowie wiąże się bardzo wesoła historia. Kiedy w Polsce powstawało 1000 szkół na 1000-lecie chrztu Polski, ówczesne władze wydały pozwolenie na budowę szkoły tylko z jednym piętrem, na co nie chcieli się zgodzić mieszkańcy Przyborowa, gdyż przy ówczesnej ilości uczniów klasy w tak małej szkole byłyby zbyt przepełnione, a część uczniów i tak musiałaby kontynuować naukę w Jeleśni. Mieszkańcy chcieli wybudować od razu szkołę dwupiętrową. Sprawy w swoje ręce wzięło dwóch bardzo prężnych i konsekwentnych działaczy z Przyborowa: Jan Widz i Jan Zoń, którzy angażowali się we wszystkie poczynania społeczne w Przyborowie.

 

 

 

 

 

 

 

Zespół Szkół nr 7 im. Jana Pawła II w Przyborowie. (fot. własna)

Już wcześniej Jan Zoń duże zasługi położył przy elektryfikacji wsi (wieś została zelektryfikowana w 1957 roku) i przy budowie wodociągów. Dzięki uporowi tych dwóch działaczy szkoła w Przyborowie ma obecny wygląd.
Do legendy przeszedł ich wyjazd do Ministerstwa Oświaty w Warszawie w sprawie budowy szkoły. Wyjeżdżając, zapakowali w węzełek (jak to wówczas w górach bywało w zwyczaju) całą dokumentację szkoły i coś do zjedzenia. Tak uzbrojeni pojechali do Ministerstwa. Ministra rzekomo nie było i jak oświadczyli urzędnicy, nie wiadomo kiedy będzie. Na takie dictum J. Zoń i J. Widz usiedli na korytarzu, rozwinęli węzełki i zaczęli się posilać, oświadczając, że oni na Ministra mogą czekać choćby tydzień, ale zobaczyć się z nim muszą. Jakoż po pewnym czasie Minister „wrócił”, delegację przyjął, potrzebne dofinansowanie (szkoła była budowana w czynie społecznym) załatwił i ładna, 2-piętrowa szkoła stoi w Przyborowie po dzień dzisiejszy. Szkoła została wybudowana w roku 1961. Jej pierwszym dyrektorem został mgr Jan Szczelina, a po nim funkcję dyrektora objęła mgr Halina Haręża i pełni ją w dalszym ciągu. Szkoła podstawowa była najpierw 7-klasowa, a od roku 1966, 8-klasowa. Jan Zoń zastrzegł w niej sobie funkcję palacza i spełniał ją przez kilka ładnych lat. Zlikwidowano wtedy szkołę w Przybyłce, a uczniów od tego czasu dowożono do nowej szkoły w Przyborowie i tak trwa to do dnia dzisiejszego. Od roku 1999 szkoła funkcjonuje jako Zespół Szkół nr7, obejmując szkołę podstawową i gimnazjum. W roku 2006 Zespołowi Szkół nr 7 w Przyborowie zostało nadane imię Jana Pawła II. W czerwcu 2009 roku przy Zespole Szkół nr 7 im. Jana Pawła II otwarto nowo wybudowaną halę sportową.
Należy jeszcze dodać, że Jan Zoń (ur.1905)- rolnik, baca, działacz ludowy na Żywiecczyźnie, bacował na hali Kamieńskiego przez prawie 40 lat. Należał do Zrzeszenia Hodowców Owiec w Polsce, gdzie wyróżniał się swoją aktywnością i otrzymał odznakę „Zasłużony dla Polskiego Owczarstwa”. W 1952 roku wstąpił do Zjednoczonego Stronnictwa  Ludowego. Posiadał jeszcze wiele odznaczeń i wyróżnień w tym: Odznakę 1000-lecia Państwa Polskiego, Złoty Krzyż Zasługi i niezwykle rzadko przyznawany wówczas rolnikom (1977 rok) Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Zmarł 16 marca 1993 roku. Pochowany na cmentarzu w Przyborowie.
Jan Widz(ur.1908)-długoletni prezes Koła Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego w Przyborowie. W 1939 roku brał udział w kampanii wrześniowej w szeregach macierzystego 4 PSP. Po rozbiciu jednostki dostał się do niewoli. Pod Krakowem udało mu się zbiec z transportu i przedostać się do domu. W czasie okupacji angażował się w ruchu oporu-AK. Pełniąc funkcję komendanta rejonowego, równocześnie zajmował się nasłuchem radiowym i upowszechnianiem wiadomości. Prowadzeniu nasłuch radiowego sprzyjał fakt, że jego żona Maria, z domu Pierchała pochodziła z Chorzowa. Jej ojciec w czasie okupacji zamieszkał u nich w Przyborowie. Mając obywatelstwo niemieckie mógł posiadać radioodbiornik, z którego Widz, za wiedzą teścia, korzystał, nie wzbudzając podejrzliwości okupanta. Po wojnie prowadził zakład krawiecki, ponadto, wraz z żoną, 5 ha gospodarstwo. Za swoją działalność w AK był bity i szykanowany przez SB. Aresztowany w 1945 roku przesiedział w śledztwie 3 m-ce. W latach 50-tych pracownicy Urzędu Bezpieczeństwa wielokrotnie nachodzili jego dom i przeprowadzali rewizję w mieszkaniu. Angażował się w działalność społeczną na terenie wsi. Nie zrażając się szykanami, jakie spotykały go za działalność w AK, założył Koło SL we wsi. Był prezesem tego Koła, a po zjednoczeniu Koła ZSL. Za swoją działalność był wielokrotnie odznaczany i wyróżniany, w tym: Srebrnym Krzyżem Zasługi i Odznaką 30-lecia PRL. Zmarł 24 czerwca 1990 roku. Pochowany na cmentarzu w Przyborowie. Jego synowie są obecnie właścicielami przedsiębiorstwa „Runo”. Firma produkuje od wielu lat akcesoria z czystej, żywej wełny.
Po wojnie Przyborów należał do Gminy Jeleśnia. Od 1953 roku Przyborów był samodzielną gminą. Od 1972 roku został włączony do Gminy Koszarawa. Z dniem 1 stycznia 2001 roku Przyborów oderwał się od Gminy Koszarawy i został przyłączony do Gminy Jeleśnia.

                                               Obiekty sakralne.

 Kaplica w Jabłonowie (fot. własna)

Przyborów jako wieś należała od zawsze do parafii w Jeleśni. Od początku swego istnienia Jeleśnia przynależała do diecezji krakowskiej, która w 1772 roku liczyła 53 000 km2 i była jedną z największych diecezji w Polsce. W okresie staropolskim Przyborów przynależał do dekanatu żywieckiego i parafii Jeleśnia, wchodząc w struktury archidiakonatu krakowskiego, który liczył 16 dekanatów. W 1787 roku parafia Jeleśnia liczyła 4 970 mieszkańców, a cały dekanat żywiecki 26 539 osób. W 1821 roku została erygowana diecezja tyniecka, do której został włączony cały dekanat żywiecki. W Kronikach żywieckich pod datą 1835 roku znajduje się informacja, że w Przyborowie były wtedy 352 dusze, z czego do spowiedzi przystąpiły 234. W 1926 roku diecezję tyniecką przeniesiono do Tarnowa. Dekanat żywiecki należał wówczas do cyrkułu wadowickiego. W 1964 dekanat żywiecki, który wówczas obejmował 22 parafie został podzielony na dwa nowe dekanaty- Żywiec-Południe i Żywiec-Północ. Od 1983 roku Przyborów staje się samodzielną parafią. W dniu 22 marca 1992 roku papież Jan Paweł II utworzył diecezję bielsko-żywiecką z wydzielonych terenów archidiecezji krakowskiej i diecezji katowickiej. Po tych zmianach parafia Przyborów znalazła się w obrębie dekanatu jeleśniańskiego.
O pobożności mieszkańców Przyborowa świadczą liczne kapliczki, które wznoszone były na przestrzeni lat. Najczęściej spotykamy kapliczki przydrożne, ale można również spotkać kapliczki polne, które wieszane są przede wszystkim na drzewach. Każda kapliczka ofiarowana jest w jakiejś intencji, każda związana jest z jakimś ważnym wydarzeniem, niekiedy już przez współczesnych zapomnianym. Kapliczki, figury i krzyże przydrożne powstawały w dawniejszych czasach jako wota  dziękczynne za łaskę uzdrowienia, uratowania życia lub tym podobne doznane łaski Boże. Kapliczki te są otoczone należytą czcią, zawsze zadbane i często odnawiane.
Największą dla Przyborowian wartość mają dwie kaplice, które bez wątpienia można nazwać historycznymi. To właśnie w nich kardynał Karol Wojtyła odprawiał Msze Święte w czasie swej wizytacji parafii św. Wojciecha w Jeleśni w roku 1978, czyli w roku wyboru na papieża. Tymi kaplicami są: kaplica w Jabłonowie(przysiółek Przyborowa) i kaplica zwana „U dzwonka”.
Miejscowa tradycja mówi, że około roku 1880 Józefowi Jodłowcowi z Przyborowa, wówczas młodzieńcowi, „obeśniła się” Matka Boża. Zobaczył ją w odludnej dolinie potoku Jabłonów. Na tym miejscu pan Józef ufundował wtedy niewielką, drewnianą kapliczkę, zawieszoną na słupie. Kiedy po pewnym czasie objawienie powtórzyło się, kapliczkę tę zastąpił inną, również niewielką, lecz już murowaną. Około roku 1930 Jodłowiec, człowiek już 70- letni, postanowił wznieść bardziej okazałą budowlę, taką, aby można było w niej odprawiać nabożeństwa. Nowa kapliczka, również murowana, nie była zbyt obszerna.
Obecna, czwarta z kolei, została wybudowana w 1946 roku, w szczególnych okolicznościach. Otóż pod koniec wojny mieszkańcy Przyborowa, zagrożeni wysiedleniami, które dotknęły wiele okolicznych wsi, schronili się w dzikiej dolinie Jabłonowa, aby przeczekać niebezpieczeństwo. Przesunięcie frontu na zachód i odejście Niemców oddaliło zagrożenie i pozwoliło ludziom wrócić do swoich domów. Uznali ten fakt za znak pomocy Matki Bożej, której kapliczka znajdowała się w dolinie. W dowód wdzięczności postanowili wybudować dużą kaplicę. Nie posłuchali księdza proboszcza z Jeleśni, który doradzał budowę w centrum wsi, dzięki czemu można by odprawiać niedzielne nabożeństwa2. Wznieśli kaplicę wprawdzie na odludziu, jednak tam, gdzie doznali łaski od Matki Najświętszej, postawili ją jako wotum dziękczynne za cudowne ocalenie.

 

      Kaplica „U dzwonka” (fot. własna)

Obraz z kaplicy na Moczarkach.
Obraz z kaplicy na Moczarkach.

Zdaniem Przyborowian potwierdzeniem słuszności tej decyzji okazał się fakt, iż kamienia na budowę, łamanego w zboczu pobliskiej góry, wystarczyło dokładnie tyle, ile było potrzeba, nie zabrakło, ani też nic nie zostało. Kolejną ciekawostką w tej kaplicy jest dzwon, który został wykonany przez miejscowego kowala Jana Mędralę w 1947 roku. Dzwon ten wykonany jest z jednej z bomb, które zrzucił amerykański samolot, spadając w 1944 roku w Jeleśni. Jedna z bomb posłużyła do wysadzenia mostu w Przyborowie przez wojska niemieckie, a drugą wykorzystano jako chełm dzwonu w kaplicy.
Wyjątkowość tego miejsca potwierdza też inna o opowieść.

 

 

 

 

 

 

 

 Przyjazd ks. kardynał Karola Wojtyła.

Pewnego razu wracała tędy przez góry do domu z pobliskiej wsi Krzyżówki kobieta. Właśnie zakończyła odwiedziny u matki w Przyborowie. W domu zostawiła śpiące dziecko. Przechodząc koło kapliczki spostrzegła starca siedzącego na murku. Pozdrowiła go słowami ” Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.” Starzec podziękował za pozdrowienie i oświadczył kobiecie, że nie musi się spieszyć, gdyż dziecko zastanie w domu całe i zdrowe. Wówczas matka uświadomiła sobie, że zostawiła w izbie na stole zapaloną świeczkę. Odchodząc spod kaplicy, obejrzała się jeszcze za siebie. Starzec zniknął. 

Pobiegła przestraszona do domu. Dziecko spało, a świecy niewiele ubyło, paliła się równym płomieniem.
Kaplica stoi na lewym brzegu potoku, wśród starych lip, przy polnej, wyasfaltowanej dziś drodze. Od drogi oddzielona jest niskim murkiem, ułożonym z polnych kamieni. Jest murowana z ciosów piaskowca, kryta blachą. Składa się z niewielkiego prezbiterium, wyższej i większej nawy oraz maleńkiej zakrystii, przybudowanej od południa. Nad nawą kaplicy, na kalenicy dachu, osadzona jest, pokryta blachą wieżyczka na sygnaturkę. Tam mieści się dzwon o pięknym głosie. Odpusty odbywają się tutaj corocznie w maju.
W tym miejscu 1 maja 1978 roku był Karol Wojtyła, późniejszy papież Jan Paweł II, co upamiętnione zostało na osadzonej na frontowej ścianie kaplicy tablicą z napisem: 

„Proszę was, abyście sami nie podcinali tych korzeni, z których wyrastamy”. W tym miejscu 1 maja 1978 roku był ks. kardynał Karol Wojtyła późniejszy Papież Jan Paweł II. (1920-2005).

Oto jak ten fakt wspomina Tadeusz Macalik, jeden z woźniców, wiozących księdza kardynała z Jeleśni do Przyborowa: ” W 1978 r. ks. Kardynał był w Przyborowie. W Jeleśni czekali my i brali my Go spod kościoła. Trzy wozy były i koni może ze trzydzieści, co jechały koło Niego. Na moim wozie jechał Kardynał. Jechali my od Jeleśni do Jabłonowa, tam mamy kaplicę i Msza się odprawiała. Potem zawieźli my Go na Mocarki, tam stoi taka kapliczka przydrożna. Z powrotem nie odwozili my Go do Jeleśni, bo samochody przyjechały zaraz, wsiadł i pojechał. Mówił, że przydałaby się nam parafia, kościół żeby my wybudowali. To, że przyjechali my tyloma koniami i wozami, to się Mu ciężko podobało. Jemu to pasowało.”

Tuż za prezbiterium kaplicy znajduje się obmurowane źródełko. Jak twierdzą mieszkańcy Przyborowa, woda z tego źródła posiada właściwości lecznicze i uzdrawiające. Pierwszego uzdrowienia miał tu doznać mieszkaniec wsi Władysław Majdak, którego rodzina wielokrotnie przywoziła na wozie, ponieważ z trudem chodził i to tylko o kulach. Tu modlił się, pił źródlaną wodę i obmywał w niej chore nogi. W krótce nastąpiła poprawa. Zdarzyło się też podobno, że ktoś niewidomy, przemywszy oczy wodą ze źródła, odzyskał wzrok. Ludzie czerpią tę wodę i piją.

Druga kaplica nazwana „U dzwonka” sięga swą historią XIX wieku, kiedy to w beskidzkich wioskach budowano dzwonnice loretańskie. Dwonnice loretańskie były dawniej nieodłącznym elementem każdej górskiej miejscowości. Zawieszony w nich dzwonek służył do odpędzania „płanetników”- demonów, które wg wierzeń ciągnęły burzowe chmury. A kto zatrzymywał chmury nasłane przez płanetniki- Matka Boska, do której wznoszono modlitwy, palono gromnicę poświęconą w święto MB Gromnicznej (2 luty) i dzwoniono dzwonkiem loretańskim (maryjnym). Kaplica spełniając tę funkcję przetrwała do czasów powojennych, kiedy to wskutek budowy drogi w Przyborowie zdemontowano ją i zrekonstruowano obok nowej drogi, zachowując oryginalne wyposażenie wnę-trza. Na uwagę zasługuje obraz z  1886 roku, nieznanego autora. Przed powstaniem kościoła w Przyborowie kaplica „U dzwonka” była miejscem, gdzie odprawiano niedzielne Msze Święte i Msze przy większych uroczystościach. Dzwonnikiem, który dzwonił na Anioł Pański  o godzinie 6:00 i 18:00 był Józef Pindel , a obecnie tę funkcję sprawuje Jan Moc. W czasie wizytacji biskupiej w parafii w Jeleśni w 1978 roku ks. Kardynał Wojtyła odprawiał w tej kaplicy Mszę i wygłosił kazanie. To wydarzenie sprawiło, że kaplica ta posiada wielkie znaczenie wśród mieszkańców Przyboro-wa.

                                                                                                                                            Współczesnym wotum w przysiółku Głuchaczki jest piękna, uroczo zlokalizowana kapliczka.

Kaplica na Moczarkach.
Kaplica na Głuchaczkach..

Jej budowniczowie obwieścili intencje jej zbudowania w gablocie umieszczonej na frontowej ścianie kapliczki. Obiekt ten niewątpliwie przyczynia się do dodania uroku i splendoru temu fragmentowi równie pięknej wsi Przyborów.
Kaplica pod wezwaniem Miłosierdzia Bożego, zbudowana w 2005/06 rok, aby dać świadectwo naszej wiary oraz podziękować Bogu za otrzymane łaski.
Witold Ryczkiewicz z małżonką (projekt, nadzór i uzgodnienia)
Krystyna i Gerard Wołczykowie (gont)
Elżbieta Joneczek i Barbara Wiśniewska (dzwon i figura św. Floriana)
Henryk Grzesiak (drewno na konstrukcje ścian i więźby)
Eugeniusz Kamiński (Krzyż na wieży i prace pomocnicze)
Józef Kamiński (łaty na więźbę i przetarcie drzewa)
Mirosława Haręźlak (koncepcja i dekoracja wystroju wnętrza)
Grzegorz Niewdana, rodzina Niewdanów, Józef Cieslak, Piotr Gronek (prace ziemne i pomocnicze)
Wolfram Geisler, Halina i Jan Iluk (opłaty urzędowe, materiały budowlane, wynagrodzenie p racowników, wystrój wnętrza).
Po wypowiedzi ks. Kardynała Wojtyły w czasie jego wizytacji w parafii jeleśniańskiej, że „Parafia Jeleśnia jest ogromną parafią o charakterze wiejskim i należy ją podzielić”, w dniu 27 czerwca 1981 roku ks. Kardynał Franciszek Macharski mianował

ks.Andrzeja Czerwińskiego wikariuszem parafialnym w Jeleśni z zadaniem budowy nowego kościoła w Przyborowie i tworzenia tam samodzielnego ośrodka duszpasterskiego.
W 1982 roku 9 rodzin z Przyborowa odstąpiło swoje działki gruntowe na ten zbożny cel.
 22 czerwca 1982 roku ks. bp Albin Mały-siak poświęcił plac pod budowę kościoła. 1 lipca nadeszło pozwolenie na budowę, a na jesieni tego roku gotowy był stan zerowy. 17 lipca 1983 roku odbyło się wmurowanie kamienia węgielnego, poświęconego w czasie II pielgrzymki Ojca Świętego do Ojczyzny. 30 marca 1983 roku wydany został dekret  o erekcji parafii Błogosławionej Królowej Jadwigi w Przyborowie(obecnie już Świętej). Pierwszym proboszczem parafii został mianowany ks. Andrzej Czerwiński. Przeniósł się z Jeleśni do Przyborowa i zamieszkał u Józefa Ciupki. Całkowity ciężar budowy kościoła wzięli na swoje barki przyszli parafianie. Przyborów liczył wówczas ok. 1500 osób. Roboty ruszyły żwawo: pod koniec roku wyciągnięto mury, więźbę dachową, którą przykryto blachą. Równolegle trwała budowa plebanii, zakupiono dzwony. W roku 1986 założono posadzkę i tynkowano kościół od zewnątrz. 1 listopada 1987 roku odbyła się pierwsza procesja na nowy cmentarz. W roku następnym Jan Suchoń z Jeleśni wykonał 50 ławek kościelnych. Konsekracji kościoła dokonał 28 grudnia 1990 roku ks. Kardynał Franciszek Macharski.


 

 

 

 

 

 

 

Kościół w Przyborowie. fot. własna

5 listopada 2005 roku zmarł pierwszy budowniczy i zarazem pierwszy proboszcz kościoła w Przyborowie, ks. kanonik Andrzej Czerwiński. Następnym proboszczem został ks. Józef Zwoliński, który obecnie dokonuje zmiany wystroju głównego ołtarza w kościele pod wezwaniem Św. Jadwigi Królowej w Przyborowie.

 

Bibliografia

1.„Karta Groni” nr IX-X, wyd. Towarzystwo Miłośników Ziemi Żywieckiej, Żywiec 1980 rok.
2. Jalu Kurek „Janosik” tom I i II, wyd. Wydawnictwo Literackie Kraków-Wrocław, Kraków 1973 rok.
3. Józef Widz, Łukasz Elżbieciak „Historia kościoła i parafii p. w. św. Jadwigi Królowej w Przyborowie”.
4. Praca zbiorowa „Słownik Biograficzny Żywiecczyzny” Tom I, wyd. Spółdzielnia Wydawnicza „Gazeta Żywiecka”, Żywiec 1995.
5. Franciszek Łenczowski „Inwentarze dóbr żywieckich z XVIII wieku”, wyd. Towarzystwo Miłośników Ziemi Żywieckiej, 1980 rok.
6. Władysław Motyka „Tu był Piotr. Związki Jana Pawła II z Żywiecczyzną i Beskidami”, Milówka 2001 rok.
7. Piotr Suchanek „Fortyfikacje Jeleśni Przyborów-Krzyżowa”, Żywiec 2004 rok.
8. Ks. Franciszek Augustin „Kroniki żywieckie od czasów zamierzchłych do 1845 roku”, wyd. Towarzystwo Naukowe Żywieckie, Towarzystwo Wydawnicze „Historia Iagellonica”, Żywiec-Kraków 2007 rok.
9. Jerzy Mikołajski, Jerzy Sołtysik „Przewodnik Beskid Żywiecki latem i zimą”. 10. Franciszek Lenczowski „Materiały do dziejów miasta Żywca od XV do XVIII wieku”, wyd. Drukarnia Związkowa  w Krakowie, Kraków 1957 rok.
12. www.wikipedia-wolnaencyklopedia.pl
13. Marek Kubica, Jan Puda „Żywiec i Żywiecczyzna na dawnych pocztówkach”, wyd. Drukarnia Akcydensowa Karol Gąsior, Żywiec 2001 rok.
14. Adam Łajczak „Pilsko i okolice (Beskid Żywiecki) charakterystyka przyrodniczo-społeczna z 47 rycinami i 180 fotografiami”, wyd. Wydawnictwo „Wierchy”, Sosnowiec 2007 rok.
15. Hieronim Woźniak „Żywiec i okolice. Przewodnik dla turystów na kółkach.”, wyd. Towarzystwo Miłośników Ziemi Żywieckiej, Zarząd Główny w Żywcu, Żywiec 2003 rok.
16. Hieronim Woźniak „Żywiecczyzna, popularny zarys dziejów”, Wydawnictwo i Drukarnia „Drukrol”, Żywiec 2011 rok.
17. Andrzej Komoniecki „Chronografia albo Dziejopis Żywiecki”, wyd. Towarzystwo Miłośników Ziemi Żywieckiej, Żywiec 1987 rok.
18. Marek Kubica „Dawno temu w Jeleśni i jej okolicach”, wyd. Oficyna Wydawnicza „Text”, Kraków 2006 rok.
19. Marek Kubica ” Górale. Wołosi. Zbójnicy. Historia górali od Pilska”, wyd. Wydawnictwo Żywia, Żywiec 2011 rok.
20. Wywiad z Józefą Niewdaną (moją babcią).

 

1
 Na polanach mieli wcześniej wybudowane chaty, w których mieszkali całe lato, uprawiając ziemię i hodując bydło.

2
 Przyborów nie miał wtedy jeszcze kościoła. Msze odprawiały się w okresie letnim przy kapliczce „U Dzwonka” albo też trzeba było pokonać 5-6 km do Jeleśni.